Banki a parabanki – czym się różnią?

Banki a parabanki – czym się różnią?


Parabank to słowo nacechowane pejoratywnie, podczas gdy bank kojarzy się z solidnością. Czy nadal tak jest? Czym różnią się dziś banki a parabanki? Wyjaśniamy jakie są definicje nazywanych tak instytucji, czego od firmy pozabankowej może wymagać klient i w jaki sposób uchronić się przed ewentualnymi próbami wyciągnięcia od nas nadprogramowej gotówki. A tego spodziewać należy się od dawna także po bankach!

Banki i parabanki – definicje

Za bank uważa się powszechnie instytucję, która zajmuje się operacjami pieniężnymi. Nazywać w ten sposób można jednak w Polsce wyłącznie te podmioty, które posiadają odpowiednie zezwolenia, swoją działalność opierają na prawie bankowym, odprowadzają składki do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, a ponadto podlegają stałej kontroli ze strony Komisji Nadzoru Finansowego. W skrócie – prawo związane z finansami pozwala im na wiele, ale obwarowuje to licznymi regulacjami.

Parabank nie musi stosować się do tak ścisłych reguł. Mimo iż również przechodzi podstawową kontrolę przy wpisie do rejestru KNF, wymagania względem niego są znacznie mniejsze. Nie płaci składek do BFG, a podstawą jego działania jest kodeks cywilny. Brak uprawnień do przyjmowania depozytów i obracania pieniędzmi klientów rekompensowany jest większą elastycznością.

Co według prawa mogą parabanki?

Na tej zasadzie działają chociażby firmy pożyczkowe, które z jednej strony spełniać muszą pewne standardy, ale z drugiej mogą brać na siebie większe ryzyko i udzielać finansowania na bazie mniej rygorystycznych przesłanek. Nawet jeśli do ich zadań należy sprawdzanie historii kredytowej klientów, w indywidualnych przypadkach mogą zgodzić się na udzielenie kredytu osobie z kiepską historią kredytową czy wpisami w bazach dłużników. Liczą sobie za to prowizję i inne koszty pozaodsetkowe, które sięgnąć mogą nawet 100% udzielonej kwoty pożyczki. Bardzo trudno dostać też pożyczkę, znajdując się w Krajowym Rejestrze Dłużników Niewypłacalnych czy mając na głowie komornika.

Do zadań parabanków zdecydowanie nie może należeć branie pieniędzy w depozyt i oferowanie ich pomnożenia. Kiedy klient natyka się na ofertę instytucji finansowej, która nie jest bankiem, a przekonuje do wykupienia produktu w rodzaju lokaty, przebijając częstokroć bankowe oprocentowanie kilkukrotnie, ma prawdopodobnie do czynienia z piramidą finansową. Jest jednak kilka sposobów, aby sprawdzić, czy dany parabank jest godny zaufania.

Czy firma pożyczkowa jest bezpieczna?

Firmy pożyczkowe, mimo iż nie podlegają ściśle ustawie o prawie bankowym, muszą zostać zatwierdzone przez Komisję Nadzoru Finansowego. Uzyskanie wpisu do rejestru KNF nie jest proste, dlatego znalezienie się tam świadczyć może o rzetelności firmy. Działa to również w drugą stronę, bowiem firmy z tak zwanej Listy Ostrzeżeń Publicznych KNF zdecydowanie nie są godne zaufania i należy trzymać się z daleka od wszystkich instytucji finansowych, które tam trafiły.

Odpowiedź na pytanie o bezpieczeństwo brania pożyczki w firmie z sektora pozabankowego związana jest równie mocno z sytuacją kredytową klienta. Minimum procedur oraz większe szanse na uzyskanie kredytu nie oznaczają, że bezwarunkowo należy sięgać po jak największe finansowanie. W procedurach charakterystycznych dla banków odsiewane są osoby, które miały w przeszłości poważne problemy ze spłatą długów i mają wpisy do KRD czy pokrewnych baz. Przed skorzystaniem z usług w parabanku warto zastanowić się, czy nie istnieje może sensowny powód, dla którego zwyczajny bank odmówił rozpatrzenia wniosku.

Banki również czyhają na naszą gotówkę

Kredyty gotówkowe w bankach mają opinie tanich. Nie jest to jednak prawda. Najczęściej stosuje to samo oprocentowanie, sięgające 7,2%. O ile faktycznie mniejsza może być prowizja, tak nadal jest ona naliczana. Banki są też wbrew pozorom skuteczniejsze w kuszeniu osób, które na szybką pożyczkę nie są sobie w stanie pozwolić. Każdy, kto posiada aplikację bankową na smartfonie, zna niekończące się ciągi powiadomień push z ofertami kredytowymi, a dostęp bankowych marketerów do numerów telefonów kończy się wiecznymi telefonami, a obok spodziewanych SMS-ów z banku o przelewie także dziesiątkami wiadomości z propozycją zaciągnięcia długu.

Co więcej, banki oferują również bardziej skomplikowane produkty finansowe, w których zadłużenie może przytłoczyć mniej świadomych klientów. Najlepszym przykładem jest tu karta kredytowa, która kusi okresem bezodsetkowym, stając się dla wielu osób początkiem finansowych kłopotów. Tak samo jest z debetami na koncie czy limitami odnawialnymi. Płacenie pieniędzmi należącymi nie do nas, lecz do banku, może się skończyć źle nawet wówczas, jeśli konsultant zapewnia o bezpieczeństwie oferty i do przekonania klienta służy mu renoma dużej instytucji.